Get Adobe Flash player

Wstęp

Obecnie, po czterech latach,  nie pamiętam jak doszło do kupna kajaka. Na pewno w jesienne wieczory 2008r. musiały być o tym rozmowy, bo na „Andrzejki” w prezencie od siostry i szwagra otrzymałem przewodnik spływu kajakowego Krutynią. Ania „kupiła” temat dosłownie i w przenośni, bo nawet dokładała się do tego interesu. Gosia początkowo niedowierzała. Dopiero po wpłacie zaliczki Firmie AQUARIUS - uwierzyła. Wtedy to zaczęły się wspomnienia z czasów studenckich, kiedy to kolega Tomasz zebrał grupę i uczestniczyliśmy w Międzynarodowym Spływie Kajakowym Krutynią. Było to w 1978 roku. Uczestnicy naszej grupy to: Ania i Tomek; Krystyna R. i Marek; Barbara i Tadek W.; Krystyna K. i Leszek ;Tadek O. oraz Gosia i ja .Spływ był fantastyczny, my bynajmniej wspominamy go do dnia dzisiejszego.

Jezioro Wigry - Czarna Hańcza - Kanał Augustowski 25-29.06.2012r.

 

Powrót na miejsce „zbrodni” – Krutynia czerwiec 2011r.

Minął rok i wracamy nad Krutynię, jak przestępca na miejsce zbrodni. Pierwotnie myślałem o Czarnej Hańczy i Kanale Augustowskim, jednak Gosia stwierdziła, że powinniśmy dokończyć to, co w zeszłym roku zmuszeni byliśmy przerwać. W środku nocy wyruszamy w trasę. W południe dojeżdżamy do Stanicy Wodnej w Zgonie. Pogoda nieciekawa. Wynajmujemy domek na dwie noce i po odpoczynku wodujemy kajak i robimy krótki rozruch. Jutro popłyniemy do Spychowa i z powrotem, czyli do miejsca, gdzie zakończyliśmy w ubiegłym roku, a w następne dni już tylko do przodu. Mamy zaplanowany koniec nad Jeziorem Nidzkim. Następne noclegi to: wieś Rosocha, Stanica Wodna w Ukcie, pole namiotowe we wsi Wygryny i Stanica Wodna Pod Dębami nad Jeziorem Nidzkim. Podczas całego pobytu pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie. Przeżyliśmy burzę, gwałtowne podmuchy wiatru, wysoką falę na wielkich jeziorach. Delektowaliśmy się otaczającą nas przyrodą i chwilami ze słońcem. Było cudnie! Przeżyliśmy wspaniałą przygodę i mamy ochotę za rok wrócić na mazurskie szlaki. Aha, w Stanicy Wodnej w Zgonie, kucharz robi wspaniałego sandacza w płatkach migdałowych i sandacza w sosie z kurek , pokuście się i spróbujcie -  warto.  

 

 

2012-06-23  jest godzina 20.25 w nocy o 2.00 wyjazd , planowy dojazd o 14.00 i będziemy nad Wigrami.

Spływ rozpoczynamy w Gawrych Rudzie i do 30.06.2012 chcemy dopłynąć do Augustowa, mamy nadzieję , że turystycznie.

Pozdrawiamy wszystkich zakręconych. Do zobaczenia na szlakach , nie tylko wodnych. Gosia i Andrzej  

Rocznica, którą będziemy pamiętać !!! – spływ Krutynią czerwiec 2010r.

Wyjazd planowaliśmy od Świąt Bożego Narodzenia, nawet prezenty świąteczne były pod kątem planowanej na 2010r. wyprawy. Marcin zaprojektował nam koszulki promujące Kowary i Krutynię. Wszystko wydawało się zapięte na ostatni guzik... ale tak się tylko wydawało - niestety. Do Stanicy PTTK w Sorkwitach dojechaliśmy bez niespodzianek, przytulne pole namiotowe, mało gości, obsługa miła. Następnego dnia zwijamy namiot i pakujemy manele do kajaka. Tu pierwsze niespodzianki. Bagażu mamy tyle, że luki w dwóch kajakach, za Chiny Ludowe, nie pomieściłyby tego. Ot mamy i pierwszą porażkę, z części rzeczy trzeba zrezygnować. Po dawce emocji w końcu udaje się nam jakoś  zapakować. Wypływamy z Sorkwit przy drobnym deszczyku, ale pełni humoru. Następny nocleg w Stanicy Wodnej PTTK w Babiętach. Na szlaku cisza i spokój, delektujemy się pięknem przyrody. To, co będziemy na pewno pamiętać z tego wypadu kajakowego, nastąpiło trzeciego dnia. Na trasie Babięta – Spychowo gubię wszystkie dokumenty, pieniądze i kluczyki od samochodu, który pozostał na parkingu przy Stanicy w Sorkwitach. Kilka godzin poszukiwań  na trasie Spychowo – Wyspa Miłości na Jeziorze Zyzdrój Wielki nie przynoszą efektów. Zostajemy z dwuzłotówką w kieszeni. Dzięki personelowi Stanicy w Spychowie,  przez kilka dni  „spokojnie” czekamy na przesyłkę kurierską zawierającą pieniądze i zapasowe kluczyki. Nadgorliwość Adama, który wysyłał paczuszkę, przyczyniła się do dłuższego czekania niż „ustawa przewiduje”. W drodze powrotnej dostosowujemy się do rady policjanta ze Spychowa – „jechać tak, by nikomu nie rzucać się w oczy”.  Rada, można by rzec, złota, ale jak to zastosować przy Modusie, na którego dachu umieszczony został kajak długości przekraczającej 5m?! Ale, powiedzmy, że nie rzucaliśmy się w oczy, bo w końcu się udało!